czwartek, 21 października 2010

Assassin's Creed: Brotherhood - ten sam Ezio, nowa gra


Walka zakonu templariuszy z bractwem skrytobójców podlana sosem spiskowej teorii dziejów to główny temat gier z serii Assassin's Creed. Po rozczarowującej części pierwszej i świetnej "dwójce" już za miesiąc będziemy mogli zagrać w jej kontynuację. Nie będzie to jednak Assassin's Creed 3, a gra o podtytule Brotherhood. Czy możemy traktować ją jak pełnoprawną produkcję? Czy jest to może po prostu duży dodatek?

Stary, dobry Ezio

Jak już zapewne wiecie - zamiast nowej ery i bohatera będziemy kontynuować przygodę Ezio - włoskiego szlachcica, którego poznaliśmy w Assassin's Creed 2. Akcja Brotherhood zacznie się dokładnie tam, gdzie skończyła się poprzednia część. Nie wchodząc w dalsze szczegóły - naszym pierwszym zadaniem będzie ucieczka z Watykanu do siedziby rodu Auditore w Monterigioni.Osoby, które wcześniej nie grały w Assassin's Creed, nie muszą się martwić, że nie znają szczegółów intrygi - zostają one streszczone na samym początku gry w odpowiednim wprowadzeniu.

Mimo iż na początku zaczynamy grać maksymalnie rozwiniętym Ezio, z najfajniejszym sprzętem i dużym paskiem zdrowia, to już jakiś czas później zastosowany zostaje dość ograny motyw i większość z tych rzeczy tracimy, wracając tym samym do punktu wyjścia. Dobrze, że przynajmniej w tym przypadku jest to w miarę wyjaśnione fabularnie.
Po pierwszych kilku godzinach mogę wnioskować, że dostaniemy równie ciekawą i dobrze opowiedzianą historię, co w drugiej części. Pojawiają się też dynamiczne fragmenty rozgrywki, jak jazda na koniu przez niszczone miasto. Do tego poznamy nieco lepiej Machiavelliego, który w świecie Assassin's Creed jest przywódcą sekty w Rzymie, a także niektórych z członków rodu Borgiów. Ciekawym pomysłem jest pokazanie "normalnego życia" naszego bohatera, który po zakończeniu swojej przygody wraca do domu i stara się wieść normalne życie. Pomaga to poznać nam lepiej Ezio, jak również jest miłym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi dramatycznymi wydarzeniami.




To nie jest Assassin's Creed 3

Dlaczego w Brotherhood nie mamy nowej postaci i okresu historycznego? Rozmawiając z deweloperami spodziewałem się usłyszeć o sympatii, jaką wzbudził Ezio, chęci kontynuacji jego historii i wyjaśnienia intrygującego zakończenia poprzedniej części. Prawda jest jednak bardziej prozaiczna - Ubisoft chciał mieć kolejnego Assassina w rok po premierze ostatniej części, a w tak krótkim czasie nie dało się zrobić nic poza bezpośrednią kontynuacją. Ostatnim razem to właśnie tyle czasu było potrzebne, aby wymyślić świat, głównego bohatera i określić rolę historycznych postaci (jak na przykład Leonardo Da Vinci) w uniwersum stworzonym przez Ubisoft. Stąd też osadzenie akcji we Włoszech - wprowadzenie innego stylu architektonicznego zajęłoby za dużo pracy. Co prawda pojawi się jedna misja w Hiszpanii, ale na dużo więcej nie mamy co liczyć.
Inne europejskie stolice pojawią się w misjach, na które będziemy wysyłać członków naszego bractwa, jednak należy pamiętać, że są to tylko punkty na mapie i tak naprawdę ich nie odwiedzamy. W założeniu mają nam one opowiedzieć, co w tym czasie dzieje się w innych częściach naszego kontynentu.

Dodatek czy nowa gra?

Zastanawiałem się, dlaczego mamy nie potraktować Brotherhood jako dużego rozszerzenia, tylko jako nową część gry. W końcu poza postacią i realiami historycznymi zachowany został też ten sam silnik i modele, w związku z tym gra wygląda tak samo, jak AC2.
W trakcie rozmów na ten temat twórcy mówili głównie o ilości nowych rzeczy, które zobaczymy w AC:B i wielkości samej gry. Ma ona być większa i dłuższa od Assassin's Creed 2. Dodatkowo wprowadzono zupełnie nowy aspekt - tytułowe Bractwo. Ezio nie walczy już sam i może rekrutować, zarządzać, szkolić i wykorzystywać w akcji innych asasynów. Niestety w zaprezentowanym nam fragmencie gry nie miałem szans sprawdzić tego samodzielnie, te opcje zostały nam, tak samo zresztą jak na Gamescomie, tylko pokazane. A szkoda, bo to spora nowość w grze i w zasadzie jedna z nielicznych rzeczy, która tak naprawdę odróżnia ją od poprzedniczki.
Pojawią się też znane z MGS-a VR Missions, czyli epizody w rzeczywistości wirtualnej, gdzie będziemy musieli wykonać narzucone nam przez twórców zadania, wykorzystując zdobyte wcześniej umiejętności (ze wsparciem dla tablic wyników, oczywiście), jak również opisany już przez nas tryb multiplayer.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz